poniedziałek, 3 stycznia 2011

Wietrzenie na mrozie

Czekam na mróz.
Taki duży.
Taki, jaki termometry w Beskidzie Niskim pokazują każdej zimy. 
Kiedy kaloryfery grzeją bez przerwy, a w domu i tak jest chłodnawo.
Taki 20-sto stopniowy, no może, 30-sto...
Taki, jaki lubi wełna.
Bo wełna kocha mróz.
Mróz siarczysty.
I słoneczną pogodę.
Bo gdy w końcu nadejdzie taki mróz, będę mogła zabrać się za porządki w szafie. Przejrzę wszystkie swetry, płaszcze, czapki i szaliki, a przede wszystkim pościel i koce. Wszystko porządnie wytrzepię i wywieszę na balkonie. 
Bo wełna, pod wpływem niskiej temperatury, staje się bardziej puszysta. A jak wspaniale pachnie wiatrem...
Takie wietrzenie na mrozie ułatwi mi pozbycie się moli, o istnieniu których mogę nawet nie zdawać sobie sprawy. Lepiej dmuchać na zimne...
Bo mole zwykle odkrywa się dopiero, gdy narobią szkód, a potrafią narobić ich mnóstwo – kto by pomyślał, że potomstwo jednej tylko pary potrafi zjeść w ciągu roku aż 30 kilogramów wełny?!
Gdy ubrania się wymrożą – znów powieszę je w szafie. Do kieszeni marynarek i płaszczy wkłożę woreczki zapachowe z szałwią, laurowymi liśćmi i goździkami. Do szuflad wrzucę naturalne mydełka cytrusowe.
I przez cały następny tydzień będę z radością otwierać szafę. Szafę pachnącą wiatrem. Ziołami. Cytrusami. Pachnącą zimą i mrozem.
Potem popatrzę przez okno. Zobaczę sąsiadów wystawiających dywany na mróz i śnieg. Widać nie tylko ja stosuję mróz jako jeden z ekologicznych środków czyszczących...

Więcej na: Vivamus.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz!

Czytaj również...

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...